Ubrania o którzych marzę – 10 pozycji na jesień.

Wiem, że to dopiero sierpień, ale ten miesiąc to dla mnie jest jak zwiastun jesieni. Nie można upić się w nocy na dworze i nie zamarznąć , niestety. Gorące lato jeszcze daje się we znaki, przypomina o sobie śmierdzącym ciałem, zaduszonymi autobusami i marketami i okropnym bólem głowy od słońca. Nie cierpię. Za to jesień kocham. To moja najukochańsza pora roku. I to nawet nie chodzi o tą wczesną, złotą jesień, kiedy to jeszcze cienkie sweterki wystarczą. Nie… ja kocham jesień pełną szarości, chmur, deszczu i burz! Bez żadnych pretensji ze strony ekstrawertyków, że trzeba wyjść z domu. Fuck yeah. Więc tak sobie marzę i w oczekiwaniu na jesień, przygotowuję sobie swoją szafę marzeń….

 

1. Parka. Muszę mieć, jak nie znajdę takiej idealnej zgniło-zielonej , za dupę, ze sznurkiem i z kapturem, będę płakać. Mieszkając w Antwerpii, pora się przyzwyczaić , że tu często pada deszcz. Jupi!

parka

 źródło

2. Mokasyny. Najlepiej skórzane, brązowe, zamszowymi też nie pogardzę. Marzę o nim, śnię, że jestem zamknięta w sklepie z mokasynami i , że wszystkie mogę wziąć za darmo. Boże, że też karzesz mi się obudzić…

009059690704_01_01_645Wx645H

takie tam Tod’sy za 445€

3. Spódnica ołówkowa. Czarna lub szara. W połączeniu z luźna bluzką, skórzaną kurtką, bądź obszernym swetrem , stworzyłaby idealny zestaw. I do tego, na cieplejsze dni, sandały na obcasie…

ołówek

źródło

3. O, właśnie takie. Wiem, że to może propozycja bardziej na lato, ale ja nie dbam o swoje stopy i pozwalam, aby zamarzały na piękny śliwkowy kolor.

sandały

takie cudeńka, możecie sobie kupić w New Look’u,

4. Ogromny sweter.  W H&M mają ciekawy, w nowej kolekcji. Sweter, jako sukienka, bo do połowy łydki. Niestety, nie mogę go znaleźc, więc wstawiam zdjęcie jakiegoś tam oversize’a.

overseize sweter

źródło

5. Skórzane półbuty. Ło mamuniu, toć to najlepsze co może być na jesień, pasuje do wszystkiego. Do swetra do kostek, do obcisłych spodni, do koszuli, do koszuli, do kurtki, do sukienki, do spódnicy. Moje życie byłoby kompletne.. ja mam takie mamine, ale się boję , że do jesieni nic z nich nie zostanie.

6.skórzana listonoszka = ogromny wydatek. Rzędu ok 100€, ale ! Jaka inwestycja. Na lata. Jako kobieta, która musi mieć przy sobie wszystko, czyt. gumy( do żucia, już ja wiem co sobie myślisz…), szczotkę, dezodorantx3, perfum, sweter, kosmetyki, coś do picia, coś do jedzenia, coś aby odświeżyć oddech po jedzeniu, coś do czytania , coś do nauki języka, jednego, drugiego, trzeciego… potrzebuję naprawdę dużej torby. Listonoszka to spełnienie marzeń. Plus, idealna na uczelnię,  czy do szkoły.

7. Kalosze. Tak jak powiedziałam, w Antwerpii pogoda kapryśna jak w Londynie. Ciągle mokro. Kalosze są wrecz niezbędne, i nie mówie o hunterach, bo nie chcę żeby mi aż tak portfel zelżał. Jednak, gdyby ktoś chciał być dobry, to takie Hunterki zwykłe mi się marzą…  Wiesz, jest znaczek, jest szpan, tak jak kiedyś converse.

4758b3daf1171b06b62c2da52224da37

źródło

8. koszule. Kocham, kocham, kocham. Wszystko co jest luźne, wszystkie oversaize’owe rzeczy, a przede wszystkim koszule.

koszula

źródło

9. Marynarka. No, bo przecież na randkę nie ubiorę parki. Na spotkanie biznesowe, którego nigdy nie miałam i mieć raczej nie będę tez. Więc się przydaje, no nie ?

10. Spodnie boyfriend’y. Byłabym takim hardcorem, że założyłabym je do swetra po dziadku, rozmiar XXXL. Musze przyznać, że w niczym się tak nie czuję, jak w rzeczach dla grubasów.

boyf

źródło

I w sumie, z tych 10 rzeczy mogłabym robić sobie stroje na co dzień. Opłaca się?

Znasz granicę między dobrem , a złem ?

Myślę sobie czasem, choć nie wiadomo po co, co inni myślą o mnie. Nie przejmuję się tym, ale zastanawiam się jaką jestem osobą w oczach znajomych, rodziny, przechodniów. I ostatnio otrzymałam odpowiedź.

– Jesteś pyskata!

Auć. Jestem pyskata ?! No przyznaję, wzburzyło to mnie trochę, ale w sumie powinnam to odebrać jako komplement. Jestem pyskata. Bo co ? Bo mówię co myślę ? Bo dzielę rzeczy na złe i dobre i odważę się to wykrzyczeć komuś prosto w twarz ?

pyskata..

Coraz więcej ludzi, zauważyłam, nie potrafi powiedzieć czy coś, lub ktoś jest zły, bądź dobry. ” No wiesz, on jest dobrym człowiekiem, pomimo , że wyzywa mnie codziennie i bije.” ” Wiesz, ona byłaby jak święta, gdyby nie tykała się alkoholu.” ” To dobre dziecko, tylko zadało się z niewłaściwym towarzystwem.” ” Ogólnie alkohol nie jest zły, tylko w dużych ilościach szkodzi. Relaksuję się przy nim.” ” Jak sobie czasami obejrzę pornola, to to nie będzie złe.” Nie, do cholery jasnej. Nie umiesz stwierdzić, że coś nie jest w porządku ? Że coś nie jest szare tylko czarne albo kuźwa białe ? Czy może to po prostu jest lenistwo, bo nie chce ci się czegoś, lub kogoś zmienić. Wymaga to zbyt dużego wysiłku ?

A ja mam w sobie na tyle dużo siły, żeby po prostu, nie okłamywać siebie, i stwierdzić co jest dla mnie dobre, a co mi szkodzi. Jeżeli ktoś swoimi czynami czy słowami, wyrządza mi krzywdę, wykrzyczę mu w twarz, jeśli zechcę, że jest debilem i nie jest mi przykro. Osoba przeze mnie wyzwana, powinna się zastanowić dlaczego, bo nie rzucam od tak sobie debilami na lewo i prawo. Potrzebuję bodźca, który mnie porządnie zirytuje.

Jeśli osoba, którą kocham czy lubię, robi sobie krzywdę, nie potrafię stać i się patrzeć.Tak samo, jak osoba, którą kocham, robi mi krzywdę. Wybuchnę, jestem jak tykająca bomba zegarowa. I muszę to zrobić, bo nie potrafię tego trzymać długo w sobie.  Jeśli tego nie zrobię , wypiję kilka kieliszków wina i wtedy nie ręczę za siebie….

Może następnym razem, kiedy ktoś nazwie mnie pyskatą , niech się zastanowi, bo może to właśnie dobrze, że taka jestem. Może właśnie ta osoba potrzebowała granic, poszufladkowania wartości. Może warto się zastanowić, dlaczego zbulwersowałam się, myśląc o tobie. Nie dziękuj, nie ma za co.

 

Nie rozumiesz mnie i trudno.

Ciężko jest coś tworzyć i nie chodzi tu o proces tworzenia nawet. Trudno jest mieć rodzinę, która nie wie w jaki sposób się to odbywa, natomiast błogosławieństwem jest osoba, z którą dzielisz łóżko, życie i śniadanie. Jeśli ona wie,że twoje dziwactwa są normalne, ponieważ wtedy wydobywa się z ciebie coś pięknego – otrzymałeś dar. Rzadko jednak możesz liczyć na aprobatę ludzi, kiedy piszesz w nocy, zaczynasz puszczać na cały regulator muzykę lub .. masz inne dziwactwa. Każdy ma swoje, co uważam za cudowne, inspirujące. Proces twórczy, to niesamowita rzecz, tego nie da się zapożyczyć, tego nie da się skopiować. Musisz mieć swój własny styl na tworzenie. Serio. Możesz być jak Fitzgerald, czego nie polecam, ponieważ picie alkoholu po to, aby pisać nie prowadzi do najlepszych rezultatów, . Twórcy są zbyt delikatni, to zbyt wyczuleni obserwatorzy rzeczywistości. Rysują ją sobie na kształt własnego pokoju, własnych czterech ścian i nieważne czy to przy butelce wina, czy przy kawie, w kawiarni czy w szafie (?) , ale musisz czuć flow. bez niego nie napiszesz dobrego tekstu , nie mówiąc o czymś więcej. Przede wszystkim nie będziesz czuć prawdziwej przyjemności, która z tego płynie.

ef2cf10b82683a1691119532a43b99fa

Spróbuj uwolnić dziwactwa, bo inaczej – paradoksalnie, zwariujesz. Jesteś inny, i być może nikt tego nie zrozumie. Nieważne, serio.
Ja na przykład walczę z lękami. Chowam je głęboko i liczę , że przez noc się nie pojawią. A następnego dnia… no cóż będę walczyć z rzeczywistością i tak bardzo realnie nierealnymi postaciami. Auć.

Paris 1928 Photo: André Kertész

Pomogę ci uratować twój związek.

Jak to jest, że niektóre związki trwają miesiąc, dwa, a niektóre rok, albo 20 lat? Spotykamy się gdzieś w pewnym momencie życia, czujemy do siebie dużo, może nie miłość, zauroczenie na pewno. Nie przychodzi nam do głowy, abyśmy do siebie nie pasowali. Czasami pomimo sprzeczności, łączymy się, idziemy razem przez życie. Czasami te sprzeczności powodują iskrzenie, które jest dobre, a czasami iskrzenie, które powoduje zwarcie.

 lof

Na swojej drodze spotykamy potencjalną drugą połówkę. W tym danym momencie,  jesteśmy ciągle  pod wpływem tego co usłyszeliśmy, co przeżyliśmy, co przeczytaliśmy. Zmieniamy się. Dlatego ta osoba akurat nam  przypasowała, a nie inna. Akurat w tym momencie, się z nią dogadujemy. Tylko, że znowu pójdziemy dalej. Znowu się zmienimy, a to chyba nie jest normalne, aby ze zmianą myślenia, szła w parze zmiana partnera ? Więc pojawia się w głowie pytanie, co zrobić, aby związek przetrwał ?

Trzeba się zastanowić, czy w ogóle chcemy, żeby przetrwał. Jeśli czujemy, że związek nas dusi i męczy, to nie warto. Jeśli mamy z tego więcej szkody niż pożytku, bez sensu. Jeśli patrzysz tą osobę z obrzydzeniem i niechęcią, daruj sobie. Nie można być z kimś na siłę.

Mówię o przypadku, kiedy chcemy być właśnie z NIM, ale wszystko jest do dupy. No, może nie wszystko, ale bardzo dużo się między wami zmieniło. Oboje chcecie być razem, ale nie wiecie już co robić. To wcale nie musi być czas na rozstanie.

Są 3 rzeczy, które stanowią fundament dobrego związku. Miłość, przyjaźń, szacunek. Jeśli któraś się rozsypie, rozsypie się i związek. Z resztą, jak można kogoś kochać i być do tego przyjacielem, nie darząc tej osoby szacunkiem ?

Bądź kochankiem i spowiednikiem. Bądź dobry , troskliwy, kiedy ta osoba tego potrzebuje. Nie właź jej w dupę, ale bądź oparciem. Jeśli te trzy rzeczy działają, powinno być dobrze. jednak, mimo wszystko, może coś się sypać. Są jeszcze inne rzeczy, o których warto wiedzieć, aby ratować związek.

Poszanowanie czasu drugiej osoby. W trakcie długoletniego związku, obie strony, jak już wspomniałam, zmieniają się.  Pojawiają się inne zajęcia, nieraz wydające się dla nas dziwne, ale dla drugiej osoby – będące czymś ważnym. To samo jest, kiedy połówka chce się rozwijać i nie ma dla ciebie czasu. Nie naciskaj na nią, dając jej swobodę i wolność, możesz mieć pewność, że wieczorem będzie chciała spędzić z tobą przynajmniej pół godziny przy telewizorze.

Szczerość. No… jednak…. nie do przesady. Mam co do tego dość kontrowersyjne zdanie ( tak mi się wydaje ). Jeśli przydarzyła ci się gorąca noc z przypadkową osobą – nie mów, ale tylko , jeśli zdarzyło się to raz i jeśli potraktowałaś to przedmiotowo. Na miejscu osoby zdradzonej, w takich okolicznościach, nie chciałabym wiedzieć. Może to zrujnować związek i nic dobrego nie wnieść. Jeśli włożyłeś w to uczucia, powiedz. A może zastanów się, dlaczego zdecydowałeś się na skok w bok ? Nie warto też być za bardzo szczerym, jeśli rozmawiamy o rodzinie partnera. Jeśli nie możesz znieść głupich gadek jego/jej siostry, albo ciągłych telefonów od rodziców, nie mów tego. Może stwierdzić, że chcesz ich skłócić. Mogą być dla połówki tak samo ważni jak ty. Chyba, że  rodzina partnera psuje wasze relacje. Wtedy gryź, drap i nie żałuj ostrych słów. 😉

Wspólne poglądy. Nie chodzi mi o wspólne zainteresowania, bo to trudne. Jednak, może chociaż jedno. Na przykład filmy sci-fi. No, nie każdy lubi, a wy możecie gadać godzinami. Albo zwierzęta, dzięki czemu, możecie razem dbać o psiaka. Jednak ważniejsze jest to, jak patrzycie na życie, czego od niego chcecie. Czasami trudno osobie roztrzepanej, lubiącej podróże i wiecznie wolnej, związać się z domatorem, który chce założyć rodzinę. Dążenia powinny być wspólne.

Tak samo jak wartości. Jeśli dla niego ważne jest oszczędzanie i stabilność, a tobie po szalonych zakupach zostaje 100zł do końca miesiąca, to może warto pomyśleć. Zmienić coś ? Pójść na kompromis.

No właśnie, kompromis dobra rzecz. Powiedz przepraszam, po kłótni w której racja była po twojej stronie. Wypij białe wino, którego nienawidzisz, a połówka uwielbia. Pójdź z nią na randkę do pubu. Jeśli oboje idziecie na kompromis, to to jest naprawdę fajne.

Zrozumienie. Wiesz, dlaczego się tak zachował, bo go znasz. Wiesz, co ma  w głowie, kiedy siedzicie z twoimi znajomymi. Wystarczy, że spojrzysz na jego wyraz twarzy i możesz powiedzieć dokładnie co on czuje. Czasami nie zachowa się tak jakbyś tego chciała, ale rozumiesz i akceptujesz go. Nie próbujesz za wszelką cenę go zmienić.

Rozmowa. To bardzo ważne, aby ciągle rozmawiać. Czasami nas coś gryzie, wiemy , że w związku jest coś nie tak i próbujemy załatwić to na własną rękę. Nie warto. Jesteście razem, załatwcie to razem. Rozmowa oczyszcza atmosferę, potrafi wiele spraw odratować.

Na koniec, tak do podsumowania, podsunę wam pewną historię. 90-letni staruszkowie postanowili się rozwieść. W sumie , to babcia postanowiła. Nie podając powodu, poszli ze sprawą do sądu. Sędzia, pytając babcię , dlaczego chcą się rozwieść, w odpowiedzi usłyszał : nie mogłam już kuźwa znieść tego jak codziennie siorbie tą zupę !!! Na co dziadek zdziwiony : To dlaczego nigdy mi tego nie powiedziałaś ?!

Nie uważam, że znalazłam złoty środek na odratowanie związku. Piszę to ” w oparciu” o obserwację innych i swojego związku, który trwa już prawie 4 lata.

Photo: Sabine Weiss

Jedz sezonowo. Dlaczego ?

Latem jemy banany i pomarańcze, zimą poszukujemy malin i truskawek, jesienią zachciewa się nam rzodkiewek, a wiosną jabłek. Jesteśmy nieco przekorni, nie korzystamy z tego co mamy tuż pod nosem. Kupujemy więc warzywa i owoce, które są transportowane tysiące kilometrów, aby dotrzeć na nasze stoły, a na dodatek przepłacamy za nie. Czy naprawdę jesteśmy aż tak głupi, że robimy to sobie i naszym portfelom ? czy może to po prostu wynika ze zwykłej niewiedzy.

IMG_20140718_121854

Dlaczego powinniśmy jeść sezonowo ?

1. Łączymy się w ten sposób z naturalnym cyklem. To, co ziemia wyprodukowała w naturalny sposób, wtedy kiedy wiedziała, że trzeba to produkować, to  w tym czasie powinno być to spożywane. Żadnych sztucznych nawozów i metod produkcji, które w jakiś sposób poddały by wątpliwości jedzenie, które jemy, kupujemy.

2. W ten sposób, ratujemy środowisko. Jabłka, które jemy latem, czasem pochodzą nawet z Nowej Zelandii. Wystarczy tylko pomyśleć o tym, ile kilometrów muszą przebyć, abyś ty mógł je pożreć. Tak wiele kilometrów, to również wiele CO2, który przedostaje się do atmosfery. O skutkach , o dziurze ozonowej, raczej wspominać nie trzeba.

IMG_20140718_123501

3. Warzywa i owoce wyprodukowane nie w sezonie, po prostu nie smakują. Zimą pomidory są wodniste. Nie mają żadnego zapachu, wyglądają jakby ktoś nafaszerował je botoksem. Na dodatek kosztują o wiele ze dużo, niż powinny. Naprawdę to takie fajne, jeść papierowe jedzenie ?

4. Pieniądze. W sezonie wszystko jest tańsze. Zawsze.

IMG_20140718_123642

4. Nie tylko warzywa i owoce , powinniśmy spożywać sezonowo. Dotyczy to również ryb, mięsa, przypraw. Hodowla ryb i zwierząt, w warunkach, których one nie tolerują, ma wpływ na jakość mięsa i według mnie, łączy się z nieprawidłowym ich traktowaniem.

Co zrobić, aby jeść sezonowo ?

1. Kupić duży zamrażalnik. To naprawdę super inwestycja. Mrożonki można trzymać od kilku miesięcy, do nawet roku. Nie tracą one na smaku, oraz wartości, a my oszczędzamy pieniądze, nie musząc ich kupować poza sezonem, gdzie ceny są często kilkukrotnie wyższe. To samo możecie zrobić z zupą, sosem, kotletami, mięsem. Jest to poniekąd oszczędność również i czasu.

IMG_20140718_121930

2. Kupować na straganach. O ile jest taka możliwość. Z tego co wiem, w Polsce jest pełno takich stoisk, gdzie znajdziecie tylko sezonowe owoce i warzywa. Jeśli chodzi o mięso i ryby, a także jajka i mleko, kupować od zaufanych sprzedawców. Jeśli już kupujecie w sklepie, można się zapytać, skąd pochodzi mięso. Najlepiej jednak kupować od ludzi, którzy mają własną hodowlę.

3. Zasiać własne plony. Mając własny ogród, produkujemy własne jedzenie, wiemy co jemy, wiemy co z tym zrobiliśmy , aby wyrosło. Ostatnio strasznie się tym zachwycam, jest to dla mnie jak magia. Produkowanie sobie jedzenia.

IMG_20140718_123558

4. Zorientować się w tym wszystkim. W internecie roi się aż od list, diagramów, stron, które mówią nam, co kiedy wyrasta. Wystarczy tylko chwilę poszukać, przed wyjściem na zakupy. Listę taką można sobie powiesić na lodówkę, albo trzymać w portfelu.

IMG_20140718_123615

Dlaczego o tym mówię?

A w sumie dlaczego nie ? Na co dzień, w prawie każdym produkcie, który kupujemy, jest coś konserwującego, jest jakiś składnik, który nie wpływa korzystnie na nasz organizm. Sery, wędliny, mleko, słodycze, gotowe sosy itd… Po co do tego dodawać także rzeczy, które powszechnie uważane są za zdrowe ? Chyba warto trochę o siebie zadbać.

Na emeryturze musi być zajebiście.

Od miesiąca mieszkam w Belgi, w Antwerpii. Nie chce wam opisywać teraz, jak fajne jest to miasto, tylko chcę opowiedzieć o czymś, czego nie da się nie zauważyć.

Starzy ludzie prowadzą ciekawe i bogate życie towarzyskie i kulturowe oraz niesamowicie dbają o siebie.

9b1a83da6871cf61e89b1d10ebc9ad63

 

Uwierzcie mi, to jest prawdziwy szok, kiedy przed prawie 20 lat oglądasz smutne, zgorzkniałe twarze babć i dziadków. kiedy na co dzień widzisz gderające berety, które uważają się za wybranków Jezusa, nie uważając , że napieprzanie na innych, w tym, niekoniecznie mówienie prawdy, to coś złego.

Tutaj.. jest inaczej. Po prostu. Wracając z imprezy ostatnim tramwajem ( niestety nocne autobusy są rzadkością ) widać dziadków, którzy też, wracają z imprez. Serio. Dla nich emerytura, jest jak szansa na spełnianie marzeń, na które nie mieli czasu, kiedy byli młodsi. I to jest piękne. Siedzą sobie w kawiarniach, biegają, w wieku 90 lat nadal jeżdżą samochodem ( potwierdzone info, znam babeczkę ) czytają magazyny o modzie, chodzą do opery, na koncerty ( ta sama babeczka ), ciągle czytają, jeżdżą na wycieczki, spotykają się ze znajomymi. Po prostu żyją, korzystają z życia. Bo emerytura to nie wyrok śmierci. Naprawdę, jeśli chcesz po prostu „przeczekać” na niej do czasu, aż złożą cię do grobu, nie polecam bycia starym, marudzącym zgredem, który przez cały dzień, w lewej ręce trzyma piwo, a w prawej pilot. To ci nie pomoże. Zmarnujesz tylko ostanie lata swojego życia.

 

Emerytura jest spoko. masz wreszcie czas dla siebie, jeśli dbałeś o zdrowie, możesz cieszyć się tym w pełni. Dostajesz kasę za nic, bardzo dużo już wiesz, możesz nauczyć się jakiegoś języka, bądź pójść na kurs, na który zawsze chciałeś iść. Fotografia ? Rysunek ? Kreatywne pisanie ? A może studia ?

 

Starsi ludzie, którzy się uczą, ćwiczą swój mózg, przez mogą przeżyć do kilku lat dłużej. Rozumiem to, że komfort emerytów w Belgii  jest całkiem inny niż w Polsce. Podatki tutaj są dość wysokie, ale możesz dobrze zarabiać, i masz baardzo fajną emeryturę. Chociaż, nie zaszkodzi odkładać w skarpetę… Co innego w Polsce. Przez całe życie, dostajesz gówno , a resztki tego gówna zostają ci na koniec. Rozumiem, że można stać się zgorzkniałym. Trochę rozumiem. Bo tylko ty, jesteś odpowiedzialny za to jak na to zareagujesz.

 

Ile kosztuje bieganie ?Ile wypożyczenie książek w bibliotece ?Ile bilet tramwajowy?Ile bilet do muzeum?

Z drugiej strony…

Ile kosztuje litr wódki ?Ile kosztuje opłacenie telewizji za miesiąc ?Ile kosztuje paczka papierosów

Chyba każdy ma wybór. Emerytura naprawdę może być zajebista.

Jak zostać ignorantem – krótki poradnik.

Dziś pragnę wam przedstawić, jak stać się wkurwiającym, bo irytującym to za mało, gotującym krew w żyłach, ignorantem. Może komuś się przyda, a przynajmniej mam nadzieję (że nie). Powiem szczerze, że na całe szczęście nie zostało takich dużo. Jednak jak ktoś pragnie stać się niezrozumiałym, niemalże wyklętym przez społeczeństwo osobnikiem typu:ignorant , a nie wie jak – śmiało, to wszystko dla was.

 

KRÓTKI PORADNIK – JAK ZOSTAĆ IGNORANTEM W 10 KROKACH.

yeah-fuck-u-all

1. Trzymaj się swoich poglądów i nie dopuść do tego, aby ktokolwiek w twoim towarzystwie przedstawiał swoje. Otwarty umysł jest przereklamowany, to już nie w modzie.

2. Każdemu tłumacz, jak ma żyć. Nieważne, że to co wiesz, nie przydaje się nawet psu.

3.  Zapamiętaj jedną rzecz. Jeśli ktoś jest bogaty, dobrze wygląda i odnosi sukcesy – na pewno pedał albo dziwka, którym rodzice wszystko sponsorują.

4. Jeśli czegoś nie rozumiesz – skrytykuj.

5. Jak już będziesz krytykował, pamiętaj aby często używać słów takich jak : debil, matoł, idiota, pojebany, kurwa, walnięta, ja pierdole. Wyjdziesz na mega ignoranta.

6. Nie słuchaj nikogo, milcz  kiedy ktoś mówi tylko po to, aby zachować jakieś resztki grzeczności, oraz aby mieć posłuch , gdy przyjdzie twoja kolej na wygłoszenie monologu.

7. Jeśli nic ci się nie udaje – nie rób nic , i krytykuj tych, którym się coś udało.

8. Komentuj coś, na czym się kompletnie nie znasz. W oczach innych będziesz uznawany dodatkowo za debila.

9. Miej wszystkich w dupie. Nieważne, że jest cisza nocna, drzyj się, skacz po domu i pierdol wszystkich wkoło. Nigdy nie patrz na to, co inni myślą i czują.

10. I na koniec najważniejsze – pamiętaj, liczysz się tylko TY.

Trzymam kciuki!!! Powodzenia!!!

Zechcesz tego, co już masz…

Usiadłabym teraz na balkonie, który jest oddalony o 1500 km ode mnie. Wdychałabym świeże powietrze, opalając moją papierową, bladą twarz. Pojechałabym wieczorem gdzieś nad jezioro, upajając się pełnym księżycem. Dotykać kwiatów, zamknąć się w pokoju, mieć swój zakątek. Mieć marzenia, które wydają się nierealne, ale w duszy wiedzieć, że kiedyś się spełnią. Mieć ludzi, którzy  dużo by za ciebie oddali, chociaż wasza krew pod żadnym względem do siebie nie pasuje. Tęsknic za szkołą, mieć świeży, młodzieńczy umysł. Wiedzieć wszystko, a tak naprawdę nie wiedzieć jeszcze nic.

 

Nie jest mi źle, ale człowiek ma taką naturę. Narzeka na to co jest teraz, nie docenia tego co już ma, tęskni za tym co było, i jest święcie przekonany, że jeśli będzie miał to, i to , a no i jeszcze tamto, to będzie naprawdę spełniony, naprawdę szczęśliwy.

I wiecie, gdybym miała już to wszystko teraz, to pewnie, bym znalazła coś, co by to zakłóciło. Bo nie chodzi o to, żeby zawsze było idealnie, ale o to , żeby doszukiwać się szczęścia w najmniejszych momentach.

5ab03ab08c497e096b7d88fb23abaf4b
Rome 1964  Photo: Bruno Barbey
W docenianiu przez innych, w małych codziennych sukcesach, w śmiesznych żartach, we wschodach i zachodach, w pięknych piosenkach i prawdziwych uśmiechach. W codziennym zmaganiu się z rzeczywistością. Ważne jest uświadomienie tego, że przeżyliśmy kolejny dzień. Warto usiąść, zastanowić się na tym wieczorem i powiedzieć : ” Jesteś zajebista, przeżyłaś ten dzień. Był do dupy, ale go wytrzymałaś, a jutro jest nowy dzień , który być może będzie jeszcze bardziej do dupy, ale też go wytrzymasz, bo jesteś zajebista.”

Nie no żartuję. 😉

Chociaż, może nie? Może właśnie o to chodzi, że nawet, kiedy jest naprawdę źle, kiedy nie ma już nadziei na pozytywne wyjście z danej sytuacji, to warto szukać przebłysków słońca. nigdy nie może być aż tak bardzo źle, prawda ?

 

Poradnik imprezowicza

Chodzenie na imprezy i wychodzenie z nich w miarę dobrym stanie – to wyczyn. Niektóre osoby nie uczą się na swoich błędach i wydaje mi się, że powinny dostać wskazówki jak nie wstać rano z ogromnym poczuciem wstydu.

KIEDY PRZYGOTOWUJESZ IMPREZĘ

Jesteś gospodarzem, musisz to ogarniać. Ktoś już nie może podnieść szklanki – ratuj sytuację, nie pozwól, aby twoje ściany były w wymiocinach. Jest godzina 01.00. a mimo nawoływań sąsiadów nikt nie chce ściszyć muzyki ? Przemów im do rozsądku, a jeśli się nie da, po prostu wyproś. To ty będziesz musiał ich codziennie mijać, albo jeśli wynajmujesz mieszkanie, będziesz miał problemy z właścicielami. Jednak najważniejsze jest to, żebyś to ty ogarniał. Na imprezę przychodzą różni ludzie, co się stanie , jak ty odpadniesz ? You never know… Może ktoś znajdzie twoje rzeczy i weźmie na wieczne nie-oddanie. Nie wiesz, nie ma cię .

Jeśli zapraszasz dużo osób, bądź pewien , że z każdym porozmawiasz chociaż chwilę. Nie wiem jak ty, ale ja, gdybym została zaproszona przez osobę, która nawet nie wie czy przyszłam czy nie… hm, powiedzmy , że opinię miałabym o niej wyrobioną. Chyba, że chcesz , żeby ta osoba wiedziała co o niej sądzisz, no to zastosuj ten trik.

Nie rób kotletów , bo to nie są chrzciny, ani komunia.Z drugiej  strony nie stawiaj czipsów i ciasteczek do wódki. Doskonale sprawdzają się sałatki , koreczki, parówki w cieście, czy zapiekanki. I starczy, przy takim jedzeniu nikt nie rusza paluszków i krakersów. Ważne, aby czas przygotowania jedzenia nie przekraczał dwóch godzin. Albo godziny. Bo i po co ?

Każdy sam przynosi sobie alkohol. Koniec i kropka. Dajesz im darmowe żarcie, dajesz im miejsce, starczy.

Zrób playlistę. To jest dobry pomysł, niech trwa ok 4-5godzin. Po tym czasie i tak wszyscy włączają „jesteś szalona”. Ja podrzucam swoją :

 

Nie swataj zaproszonych ludzi. To nigdy nie jest dobry pomysł, nikt nie być swatany.

Jeśli widzisz, że jacyś ludzie zaczynają się za dobrze dogadywać, miej pewność, że nie znajdziesz ich za chwilę w którymś z pokoi. Nago. Albo w twoim łóżku. To nie hotel, a wątpię, że chciałbyś znaleźć taką niespodziankę na przykład rano.

Nie wtrącaj się w kłótnie jeśli nie wiesz o co chodzi. Chyba , że zaczyna się robić groźnie i narażone na szwank są twoje szklanki. Wtedy interweniuj.

1217972904_

KIEDY IDZIESZ NA IMPREZĘ.

Tak jak napisałam wcześniej. Kup alkohol. Nikt nie jest świętym Mikołajem i nie rozdaje alkoholu każdemu na lewo i prawo.

Pamiętaj, aby nie wychodzić z domu głodnym. Nie wiesz, może akurat na stole niczego nie będzie. Nie polecam pić alkoholu na pusty żołądek, ale chyba większość osób jest tego świadoma.

Zawsze zabieraj ze sobą ( dot. kobiet ) – dezodorant, szczotkę, puder, pomadkę, gumy do żucia, antykoncepcję, sweter. Kolejność przypadkowa.

Jeśli nie trafiłeś na zbyt fajne towarzystwo, udaj , że się źle czujesz i idź do domu. Nie upijaj się , aby śmiać się z byle czego, bo następnego dnia nie dość, że będziesz mieć kaca, to jeszcze nie będziesz mieć żadnych ciekawych wspomnień z tamtego wieczora. Chyba, że się z kimś prześpisz.

A pro pos tego. Jeśli już ci się zdarzy, trudno. Jeśli to jest osoba, z którą chciałeś zrobić – spoko. Możesz zaryzykować , że się obudzi i miło spędzicie dzień. Dużo ryzykujesz. Jeśli to facet, nie dawaj mu jedzenia i dopilnuj, że żadne ciuchy nie zostaną u ciebie. Nigdy nie wiesz… Jeśli to osoba na widok której poczułeś zażenowanie, obrzydzenie, albo zadajesz sobie pytanie : „Kto to do ch..?!” jest na to sposób… Najlepiej wyjść zanim się obudzi. Nie wiadomo, może nawet nie będzie cię pamiętać ? Jest szansa !

 

Wszystkie zebrane informacje, są wynikiem moich obserwacji lub własnych przeżyć.

Pomyślałam, że przydałoby się wam coś jeszcze. Odwieczny problem : jak uniknąć kaca ?!

Pytanie : Czy chcesz się upić ? Jeśli tak, nie czytaj dalej, nie warto, po prostu i tak się upijesz , a zmarnujesz czas.

Jeśli chcesz pić, a nie się zalać , mam dla ciebie wypróbowane „porady”.

Po pierwsze – wypij coś 2 godziny przed. Niezawodny sposób, który działa na mnie. Jedno piwo, jeden drink i możesz pić całą noc.

Po drugie – pij drinki tylko z lodem i cytryną.

Po trzecie – spróbuj po każdym drinku napić się szklanki  wody.

Po czwarte – jedz, ale nie za dużo.

Po piąte i najważniejsze – Kiedy czujesz, że zbliża się ten nieciekawy moment, że kręci ci się w głowie i cię mdli – przestań po prostu pić. Nikt cię nie zmusza, większość osób pewnie już nie wie co się dzieje. Nikomu nie staraj się czegoś udowodnić, jutro to ty będziesz mieć dzień wyrwany z kalendarza.

Jeśli już obudzisz się w tym cudownym stanie – zjedz jajecznicę – chyba, że nie możesz, to najpierw rozlicz się z dniem poprzednim, kup izotonik i idź na spacer. Uratuj cenne godziny tego dnia.

Wpis powstawał w dzień po imprezie. Zero kaca .

Jak (nie) być artystą

Jest tak wielu ludzi, którzy uważają, że mogliby być w tym momencie w innym miejscu. Wielu z nich minęło się z powołaniem kompletnie, poszli studiować fizykę, a marzą o malowaniu obrazów . Nie mówię o jednostkach, mogłabym powiedzieć, że mówię nawet o zjawisku. Tak więc w tym całym bałaganie, należy zadać sobie pytanie – dlaczego tak się stało ?

Dajmy na to, mamy Grażynkę. Miłą dziewczynę, która pracuje jako sekretarka, studiuje ekonomię, jej plany na przyszłość to praca może księgowej, może jakieś „urzędniczki”. Nie wie dokładnie. Byleby dało się żyć, utrzymać dzieci, opłacić kredyt na mieszkanie i raz na rok pojechać na wakacje,  no bo tak się robi, niby to relaksuje… Grażynka chciałaby pisać. Jest bardzo wrażliwa, potrafi rozgryźć drugiego człowieka interesuje ją psychologia, czyta dużo książek. No, ale cóż, traktuje to tylko jako zainteresowanie. Czasami coś skrobnie. Niestety, to jest bardzo rzadko, a później i tak chowa to do szuflady. Twierdzi , że przecież nie poświęci kariery (?) , życia, przyszłości dla czegoś, do czego najprawdopodobniej nie ma talentu. I co najważniejsze – przecież pisanie jest nieopłacalne. Nie może zawieść rodziców, którzy pragnęli, aby jej córka była wykształcona. Poza tym, Grażynka twierdzi, że rzadko ma wenę do pisania.

W moim brzuchu zawrzało. Nienawidzę tego słowa. WENA.

Pisarze, malarze, aktorzy, muzycy – to nie są osoby, które tworzyły TYLKO I WYŁĄCZNIE wtedy kiedy miały wenę.

Obalcie sobie ten mit w głowie. Chcąc osiągnąć coś w sztuce szeroko pojętej, musisz ciągle się kształcić. Co zrobić, żeby w ogóle podjąć decyzję o tym, że chcemy robić coś całkiem innego ?

Wróćmy do Grażynki. Grażynka ma w przekonaniu jej rodziców iść na studia, ułożyć sobie życie, mieć dzieci męża, kredyt… Zrobić to co robi każda przeciętna, niezbyt ciekawa osoba. Przepraszam za te stwierdzenie. Dlaczego rodzice Grażynki, chcą aby tak się stało ? Jest kilka opcji.

Po pierwsze są to niespełnione ambicje. Mama Grażynki ciągle pracuje w sklepie, w którym pachnie PRL-em, a jej tatuś, elektryk, mimo iż świetnie sobie poradził po technikum, bez wyższego wykształcenia , jest święcie przekonany , że studia są furtką do lepszego życia. Nie wiem , kto rozpuścił ta plotę.

Po drugie – zakorzenione przekonania. Zapożyczone najprawdopodobniej  od rodziców, albo charakterystyczne dla danego pokolenia.

 

Grażynko, uświadom sobie , że nie zostałaś stworzona przez rodziców po to, aby mówili ci co masz robić, a co gorsza, wpędzali w poczucie winy, że nie robisz tego, czego oni oczekiwali. Chrzanić to. Nie tak rodzice powinni się zachowywać. Może warto im to delikatnie wyperswadować ? Rodzice powinni dać ci wolną rękę w wyborze ścieżki życiowej ( o ile nie chcesz zostać kieszonkowcem, albo nożownikiem ) i pozwolić, abyś ty o tym decydowała. Nie mogą cię trzymać jak psa na uwięzi. Nawet jeśli chodzi o psa, nie miałabym sumienia, aby go trzymać krótko, i pociągać za smycz… co chwila.

Grażynka musi porzucić wszelkie myśli, że jest do kitu itd., i przede wszystkim mieć głęboko gdzieś opinie innych na ten temat. Oto kilka rad ode mnie , co powinna robić, aby (nie)zostać pisarką.

1. Żyj w bałaganie. Bałagan to wyznacznik bycia artystą.

2. Zawsze słuchaj się opinii innych.

3. Nie notuj pomysłów, przecież je zapamiętasz.

4. Trzymaj się kurczowo jednych pomysłów.

5. Nie ucz się jak pisać. Przecież to naturalny dar, powinnaś to umieć ! Jeśli nie umiesz, rzuć to.

6. Nie wychodź z domu, nie marnuj czasu na przygody i poznawanie nowych ludzi. Jeszcze kogoś poznasz, kto nie daj boże zabierze ci czas na pisanie.

7. Pij dużo alkoholu, który pobudza kreatywność

8. Nie jesteś zdolny do odczuwania szczęścia, inaczej nie mógłbyś tworzyć. Wzoruj się na Werterze.

9. Staraj się na siłę być dziwny i ekscentryczny.

10.  Kopiuj swoich idoli, tylko wtedy osiągniesz perfekcję.

Dodam jeszcze moją wisienkę na torcie:

11. Pamiętaj, że to nie jest poświęcenie. To przychodzi łatwo. Wystarczy pisać pół godziny dziennie, śpiewać na karaoke i tańczyć w klubie, żeby ktoś cię zauważył. I pod żadnym warunkiem nie rezygnuj z pełnego etatu , ani z aktualnej pracy. Przecież musisz mieć pieniądze na swoje zachcianki!

Jednak wszystko zaczyna się od decyzji. Czy chcę poświecić dla tego całe życie ?

Pozdrawiam cię Grażka i życzę ci wszystkiego dobrego.